Strona:Anafielas T. 1.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.
185

Wyjeżdżał z niemi, wpośród tłumu krzyków
I błogosławieństw, któremi mu drogę
Usłali ludzie, wiodąc go oczami,
Jak bóstwo jakie. Kiedy już ostatni
Przez most przebiegli, runęły mośnice,
I ściany zamku, dachy i dymniki;
Gęsty dym w górę puścił się kłębami,
Potém buchnęły płomienie, objęły
I całkiem w sobie ukryły zamczysko,
Nad którém tylko sowy i puhacze,
I głodni krucy, krakając, wzlatali.

Gdy się znów Witol obejrzał za siebie,
Kupę już gruzów dymiącą się tylko
I lud w dolinie ujrzał rozpierzchniony.
Naówczas konia na drogę skierował.
Jodź potrząsł głową, podniósł ją, poleciał.