Strona:Anafielas T. 1.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
9

W dziewięciu naszéj Litwy pokoleniach,
Taka, którąbym, jak ciebie, ukochał?
Pamiętam jeszcze najpiérwsze spotkanie,
Kiedym tu z Kowna przychodził z ofiarą,
I noc mnie w gaju pod lipą zapadła;
Pamiętam, gdym cię piérwszy raz zobaczył,
Wówczas, jakbym się urodził nanowo,
Piérwszy raz oczy na słońce otworzył.
Cały świat innym zaświecił przed niemi,
I inne serce w piersi uderzyło,
I w oczach jaśniéj i weseléj było.
Prędkom się potém, zaprędko dowiedział,
Żeś ty nie z ziemi, lecz z Bogów krainy;
Że gdy ja tutaj wlokę się znużony,
Pracując gorzko na spoczynku chwilę,
Ty w gajach Lajmy[1] królujesz w Dungusie;
Ty, w złotéj chmurze nad ziemią ciągniona,
Lecisz białemi gołębiów skrzydłami
Nad wonne gaje, błyszczące ołtarze.
Teraz ja jestem jakby Jodsów dusze,
Skazany cierpieć, i widzieć cierpienia
Długie, bez końca, w przyszłości przede mną;
A tobie zawsze lud kłaniać się będzie,
Palić ofiary, posyłać modlitwy;
Ty zawsze szczęście niosąc na swych ręku,
Wzlatywać będziesz nad Litwą wesołą. —
— Nie bój się Romois, bo piorun Perkuna,

  1. Słońca.