Strona:Anafielas T. 1.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
209

Kraj się odmienił. Znikły Litwy gaje;
Śnieg ziemię przysuł; białych brzóz i jodeł
Chwiały się bory pod płatami śniegu,
Pod białą zimy śmiertelną koszulą;
A niebo mgliste wisiało nad nimi,
I rzeki martwe u stóp ich głazami
Leżały, jakby trupy na smętarzu.
Nigdzie człowieka. Czasami źwierz biały
Gdzieś się zdaleka po śniegach im migał
I bojaźliwy po zaspach przesuwał,
A w borze czarnym kryjąc się głęboko,
Znikał w gęstwinach, z splątanych gałęzi
Śniegiem strzęsionym zasypując ślady.
W nocy miljony gwiazd świeciły z nieba,
Ale nieznane Witolowym oczóm.
Innych to ludzi i innego świata
Strażnice były, inaczéj świeciły.
W północnéj stronie co nocy olbrzymy
W czérwonéj zorzy wbiegali na niebo
I krwawe walki wiedli, i krwią swoją
Na długo jeszcze pole walk broczyli;
Czasem przez wielkie pędzili jeziora,
Martwe i lśniące, które pod kopytem
Głucho i straszno w głębinach tętniały;
To znów przez zaspy śniegu się kopali,
Które, jak góry wznosząc się olbrzymie,
Tysiącem pyłów gwiaździstych błyskały.
Pochmurne niebo czasem się iskrzyło,