Strona:Anafielas T. 1.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.
229

Jeńca na stosie pod górą spalono.
I najpiękniejszą z kobiét tego kraju
Bogóm ofiarą dać Witol ślubował.
Potém zamkową otoczyli górę.

A król północy z wysokiego gmachu
Ujrzał ogromne wojsko na dolinie,
I zląkł się bardzo, i wysłał swe posły,
Żeby pytali, czego chcą od niego?

— Zemsty za Jodzia — Witol odpowiedział. —
Król wasz pogwałcił gościnności prawa,
I najdroższego konia mnie pozbawił.
Idę po zemstę na jego królestwo,
Jego i dzieci chcę zabrać w niewolę,
Zamek rozburzyć, kraj jego spustoszyć. —

Odeszli posły z straszną odpowiedzią.
Słońce krok uszło, król nowych przysyła,
Wszystkie swe skarby Witolowi daje,
Córkę w zamęźcie z królestwem przyrzeka,
Lecz prosi, żeby nie pustoszył kraju,
Życiem go zbawił i nie mścił się więcéj.

— Nie chcę ja jego córki, ni korony,
Chcę jego głowy — Witol odpowiedział. —
Głowa za głowę! a i to zamało.