Stu niewolników szło przed temi dary,
I sto niewolnic w purpurowych szatach.
Wszystko to stary król posłał zwyciężcy.
A Witol wojsku pół darów rozdzielił,
I najpiękniejszą dziéwkę na ofiarę
Na stosie spalił Bogóm nieśmiertelnym.
Potém się obóz ruszył na południe;
A Witol próżno do zamku wzywany
Nie chciał przestąpić więcéj jego progów,
Nie chciał ni króla starego zobaczyć,
Ni córki jego, którą mu za żonę,
Z całém swém państwem, korząc się, oddawał.
Z radośną pieśnią szło wojsko do kraju.
Ale niejeden nie doszedł znużony,
I w śniegach zasnął, żegnając ze swemi,
Płacząc, że leżeć będzie w obcéj ziemi,
Kędy łza żadna mogiły nie skropi,
Ani ofiara ducha nie wywoła.
Długo tak, długo szli nazad do Litwy;
A kiedy Niemen niebieski ujrzeli,
Padli na ziemię, Bogóm dziękowali,
I wszyscy poszli rodziny powitać.
Lecz Witol nie miał, nie witał rodziny;
Znów jeden został, bez celu dla życia,
Bez dachu, coby przyjął go gościnny,
Strona:Anafielas T. 1.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.
240