Strona:Anafielas T. 1.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.
50




J młody Witol, bo tak go nazwano,
Rósł w siły, swoich rówiennych prześcigał,
Codzień postawy nabierając męzkiéj.
Probował łuku, probował oszczepu,
I radby dawno poleciał na łowy,
By z dzikim wilkiem lub czarnym niedźwiedziem
Piérwszy raz siły i serca sprobować.
Nieraz na klęczkach ojca o to prosił;
Lecz on się lękał, od dnia do dnia zwlekał,
Namawiał jeszcze, by większych sił czekał.
Jemu już nudno w ciemnéj chacie było,
Ciasno w ogródku, podwórku, dolinie,
I wzgórza nie miał, zkąd spójrzeć daleko,
A roił piękne oddalone kraje,
Przygody, walki, inne jakieś życie.
Napróżno siary do roli namawiał,
Próżno mu woły do jarzma zaprzęgał,
I owce kazał pędzać w leśne pasze.
Witol go słuchał; lecz smutny, milczący,
Czuł, że nie o tém serce mu gadało,
Że insze losy, życie miał przed sobą.