Strona:Anafielas T. 1.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.
79

To nie igraszka, jak w podwórku chaty,
Nie w gnieździć wróbli, nie z pliszką to sprawa.
A któż wié, co tam w puszczach się ukrywa?
Tyle straszydeł! niebezpieczeństw tyle!
Tyle srogiego i dzikiego źwierza!
Już brat mój jeden zginął od niedźwiedzi;
Drugiego koza lekko ustrzelona
Wiodła w ostępy, aż zbłądził, i potém
Ledwie w dni kilka wybladły i głodny
Późną się nocą do chaty powrócił;
Ale co widział w Miedziojny krainie,
Nikomu nigdy nie mówił ni słowa,
I więcéj potém nie poszedł na łowy.
Już lepsza bitwa, niż walka z źwierzęty.
Któż wié, co się tam pod skórą ukrywa?
Czasem zły człowiek wilczą skórę wdzieje,
Czasem czarownik w niedźwiedzia się zmieni,
Lub potwór jaki zastąpi ci drogę,
Albo duch, albo.... I kto to odgadnie? —
A Witol słuchał, probując oszczepu,
I głową tylko potrząsał powoli,
Jak gdyby za nic miał matki przestrogi.
Ojciec tymczasem łuk podjął, wziął strzały,
Wdział Wiżos, skórą grzbiet okrył niedźwiedzią,
A Witolowi wyniósł strój podobny
Z twardych skór źwierza na łowach odartych.
Piérwszy raz chłopiec szaty męzkie włożył;
Piérwszy raz uczuł, że mu wolno było