Strona:Anafielas T. 2.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.
138

Nie prędko wieże Marjenburga grodu
Ujrzeli czarno wyniosłe na niebie.
Naówczas gałąź sośniny zieloną
Niosąc przed sobą, do wrót kołatali.

A świetny poczet był posłów Mindowy:
Bajoras Swarno przodkował im stary;
Siwe miał włosy, siwą po pas brodę,
Łagodne czoło, spokojne spójrzenie,
Męztwo się z jego oka przebijało,
A usty mądrość przemawiała stara.
Swarno już przeżył wiele klęsk i boju,
I wiele szczęścia i niedoli wiele.
Sam jeden został ze swojéj rodziny,
Wzdychał za ojcy i za braćmi swemi,
A życia nie miał za orzech dziurawy;
I Swarno wszędy do niełatwéj sprawy,
Gdzie męztwa trzeba, wymowy, rozumu,
Gdzie się nie wahać, choćby dać i głowę.
Za nim szedł Linko barczysty i silny,
Ręka poselstwa, jak Swarno był głową.
Postrach on wrogów, bo w boju ich miecie,
Jak drzewa burza, jako łodzie morze.
Z Pogezów rodu, znał pruski kraj cały,
Drogi przez puszcze i brody przez rzeki,
A gdzie zapukał do chaty wieśniaka,
Wszędzie gościnę dali mu ochotnie,
Bo brat był Prusóm, choć wierny Litwinóm.