Strona:Anafielas T. 2.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.
139

Trzeci był Spudo, do boju i rady,
Choć młodszy, stare miał serce i głowę;
Ni go łagodne namowy uwiodły,
Ni go pogróżki zastraszyć zdołały.
Silny na rękę, nieraz bój z niedźwiedziem
Skończył, przynosząc zdartą z niego skórę.
Czwarty Wargajło, co dziesięć kroć może
Posłował w Rusi, Prusiech i do Lachów.
Nieraz pił nawet w namiocie Mogula
Kobyle mléko z bawolego rogu.
On wszystkie świata miał w ustach języki:
Z Niemcy ich dziką rozmawiał się mową,
W Rusi z Ruskiemi, na Polsce z Lachami,
Mówił jak swojak, a nigdy mu słowa
Nie brakło jeszcze. I ludzie mówili,
Że z ptaki nawet po ptasiemu gadał,
Zwierzętóm dzikim wyciem odpowiadał,
I wiódł na sidła samiczém wołaniem.
Dziwny to człowiek; on, — poselstwa usta.
Reszta składali posłuszne im ciało,
I tak czynili jak cztérech kazało.

Orszak był świetny; sto koni Żmudzinów
Niosły posłańców, i dary, i sługi,
I kiedy Swarno zatrąbił u bramy,
Ledwie ostatni na most podjeżdżali.

Kraciastém oknem, wilczemi ślepiami
Niemiec się spójrzał, otwor zaryglował,