Insze ich łuki, insze były strzały,
Wszystko z żelaza, a w Litwie ostremi
Kośćmi strzelali na wojnie rybiemi.
I ludzi insza była tam postawa,
Inszy ich język i inne oblicze,
Inszy obyczaj niż w Litwie i Rusi.
I gród ich cudny był; — tak się tam mury
Cienkie a silne wspinały do góry,
Tak okna w dziwne wyrzynane wzory;
Błony jasnemi choć zakryte były,
We wnętrze gmachu słońce przepuszczały.
W środku sklepienie, jak niebo nad głową,
Wysoko, śmiało gięło się w półkole,
Żadną podporą nigdzie nie wstrzymane.
Ściany różnemi jaśniały barwami:
Tam drzewa na nich, tam zamki widziałeś,
I ludzkie twarze zaklęte, milczące.
Aż Linko patrzał na te cuda długo,
I rzekł do Swarna — To duchy robiły,
Człowiekby tego żaden nie dokazał. —
Ale Wargajło kiwał siwą głową,
Nic nie rzekł, ale niczém się nie dziwił.
Dwóch w białych płaszczach szło ku nim rycerzy,
I posłów z sobą do Mistrza wezwali;
Bogate suknie posłowie wdziéwali,
A sługi, niosąc Mindowsowe dary,
Szli z niemi kędy Mistrz ich oczekiwał.