Strona:Anafielas T. 2.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.
149

My im pokorni nogi umywali!
O Bogi Litwy! gdzie gniewna twarz wasza?
Czy w niebo teraz, czy na inszą ziemię
Patrzysz? Perkunie! Czy gniew twój nas karze
Niewolą, gorszą niewoli sromotą?! —

Tak mówią starsi, Bajoras, Smerdowie,
Ciężko wzdychając na Litwy niedolę.
A Mindows Mistrza uracza i gości;
Na jego twarzy oznaki radości;
Po prawéj Niemca przy sobie posadził,
Bliżéj od ognia, na miękkiém wezgłowiu;
Cóś mu po rusku gada, szepcze w ucho,
I dłoń podaje, i marszczy się groźnie,
I znowu czoło jasno wypogadza.
Patrzają Kruhlcy, dziwią się i smucą.
— Kiedyż to Mindows tak był z Niemcem zgodny? —
On, co gdy dawniéj dotknął obcéj dłoni,
Jak gdyby węża spotkał, rękę ściskał,
Gniew buchał słowy, gniew oczyma tryskał.

I dzień tak cały razem z sobą siedzą,
I drugi mija, jeszcze Niemiec w zamku;
Trzeci się kończy, koni nie siodłają.
A Mindows chodzi po swojéj świetlicy,
Czoło namarszczył, brwi zsunął, wzrok wtopił,
Duma głęboko, co mu Niemiec powié.
W głowie przewraca, za serce się chwyta,
I czasem ręką, jak gdyby odpychał.