Strona:Anafielas T. 2.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.
166

— Posły Mindowsa już poszły na zachód.
Mistrz Andrzéj długo w Nowogródku gościł,
Przyjazne dłonie z Mindowsem złączyli;
Przyobiecał mu pomoc przeciw Rusi.
Już Mnichy idą po Litwie z krzyżami,
Już palą dęby, święte łamią gaje,
A z wierzchu bramy nowogródzki Kobol
Upadł na ziemię i rozbił się w druzgi. —

Słysząc to leciał Trojnat prędzej jeszcze;
Piekło go w piersi, ręka silna drżała,
A koń, co pana głos i myśl rozumiał,
Jak jeleń sadził przez knieje i bory,
Przepływał rzeki, na góry się drapał,
Nie stanął spocząć, nie odwrócił głowy,
Aż gdy stanęli u bramy zamkowéj,
Zsiadł Trojnat, wstrząsnął zasępione czoło,
Spójrzał. Mnich czarny na podwórcu siedział,
A wkoło niego gmin stojąc ciekawy,
Słuchał spokojnie nauk nowéj wiary.
W duszę Trojnata jakby Poklus rękę
Zanurzył, ostre utopiwszy szpony —
Chciał ubić Mnicha, — niepojęta siła
W miejscu go wryła i rękę wstrzymała.
Wtém starszy Smerda czołem mu uderzył,
I do Mindowsa prowadził świetlicy.
Trojnat czarnego klnąc pominął Mnicha.
W progu komnaty Mindows stał ponury,