Strona:Anafielas T. 2.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.
168

Gdy ciebie, zdrajco, na świat wydać miała?
Tyś to, czy nie ty, niewolnicy synu,
Nadziejo Litwy, nieprzyjaciół strachu —
Mów, kto cię przywiódł na występek taki? —

Mindowsa oczy już gniewem pałały,
Już usta sine kołysząc się drżały.
— Jam to, zakrzyknął, ja jeszcze Mindowe!
A kto mnie nie zna, po ręku poczuje,
Żem ten sam jeszcze, co mych braci pożył!
Jam sprzymierzeniec Krzyżaków, a pan wasz.
Jutro bałwany litewskie wywrócę,
A kto Niemieckiéj nie chce przyjąć wiary,
Niech idzie z ojcy do Wschodniego kraju,
Starym się Bogóm ode mnie pokłonić!
Jam to, Trojnacie, lecz nie pogan Kniaziem,
Królem litewskim, Litwy chrześciańskiéj.
Wielki Bóg Chrześcjan oświécił mnie z góry,
Precz wygnał Bogi Litwy z duszy mojéj! —
Mówił, a Trojnat do miecza się chwytał.
— To prawda, prawda! wielkim krzyknął głosem,
Prawda, żeś zdrajca, niewolnicy synu!
Prawda i prawda, że cię Litwa cała,
Zaprze jak wroga, jak obcego sobie,
Prawda, że głową nałożysz przymierze!
Spełnią się słowa i kara nie minie. —
— Wziąść go i zabić! — zakrzyczał Mindowe.
— Mnie zabić — mojéj krwi ci brakło jeszcze?