Strona:Anafielas T. 2.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
191

Ze krwawém okiem i ostremi szpony. —
Łzami cichemi lud przeszłości płacze,
Z pokorą nagiął zakrwawioną szyję,
Po któréj Krzyżak szydząc stąpa dumny —
I milczą wszyscy, patrzą i czekają;
A Burtynicy starą pieśń śpiéwają,
Wywodząc z piersi spleśniałe wspomnienia.
Śpiew ich cichemi kończy się proroctwy —
— Dawna nam wiara, dawne czasy wrócą. —
I lud powtarza wzdychając — powrócą. —
Lecz próżno czeka i patrzy daleko —
Bo nic nie wraca — tylko Krzyżak leci,
I płaszczem białym, złotą zbroją świéci!
A w nocy ciemnéj, nieraz na mogiłach,
Lud się gromadzi, by ojców wspominać. —
Nieraz tam stare Bojary się schodzą,
I Kunigasy razem z czernią płaczą —
Nieraz wieść głucha wpośród nich upadnie,
Jak kropla rosy — Ale wejdzie słońce,
I rosa — nazad do nieba powróci. —
Smutno na Litwie, bo Niemiec w niéj panem,
Smutno, bo Mindows, nie Mindows już stary,
Nie syn Ryngolda, — Niemców wychowaniec,
Niemców niewolnik, co lud swój zaprzedał
Za garstkę złota — za pokoju chwilę. —

Jak dawniéj rzeki do morza się toczą,
Jak dawniéj morze bije się o brzegi,