Strona:Anafielas T. 2.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.
215

Zwrócił się Trojnat, spójrzał po za siebie,
Ale w ciemnościach nic widać nie było,
Tylko zdaleka jakby szelest sukni
Powlókł się, zginął na ciemnych przedsieniach.
— Pomnij, Mindowsie, tyś rzekł, — pójdę z ludem, —
Trojnat mu szeptał — Ja przyjdę po ciebie,
Nie sam już jeden, z tysiącami ludu —
Pomnij, bo Litwy gdy nie będziesz wodzem,
Najpierwszym swoich poddanych tyś wrogiem.
Ja sam ci strzałę w pierś poślę kłamliwą,
Ja sam ci wydrę twe serce zajęcze.
Pomnij!! — I wyszedł, podwórzec przebiega,
Na konia siada, w czwał leci i znika;
A Mindows usiadł u ognia i duma,
Piersi mu tchnieniem ciężkiém się podnoszą,
I serce bije gwałtowniéj i chyżéj.

Wtém z bocznéj weszła komnaty Królowa,
Z dziecięciem jedném, co u piersi ssało,
Drugie przy matce wesołe igrało.
Weszła, a Mindows nie widział, nie słyszał,
On myślą latał po krwawym już boju.
Aż mały Rukla bliżéj zaświergotał,
I z dumań zbudził Mindowsa wielkiego.
Strząsł myśli Mindows, wzniósł głowę, tuż żona
Milcząca stoi, z dziecięciem u piersi;
Patrzy na niego smutnie zamyślona;
I jakby chciała w oczach jego czytać,