Ta strona została uwierzytelniona.
233
XXX.
Koniec biesiadzie. Mistrz powstał od stoła.
Lecz mu biesiada nie rozjaśnia czoła;
I tak jak wprzódy milczący, ponury,
Usiadł u okna, patrzy się w podwórzec,
Na drogę oczy nieruchomie wlepił,
Ręką paciorki od pasa odczepił,
I liczy, usty mrucząc cóś drżącemi.
Aż wraca Mindows i tętni dziedziniec;
Mistrz przeciw niemu wychodzi z świetlicy.
Stali, spójrzeli. Niemiec rękę daje,
Król potrząsł głową, wejrzeniem powitał,
I wszedł z nim razem. Siedzą, milczą jeszcze.
Mistrz przebąkiwać zaczyna cóś zcicha,
Ale łagodnie, ale tak pieszczono,