Strona:Anafielas T. 2.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.
255




XXXII.

Milcząc, z ponurą, gniewliwą i bladą
Twarzą Krzyżacy od Mindowsa jadą;
Patrzą na stosy, a w sercu ich płonie
Taki sam ogień, krwawych bojów chciwy.
Przez ciemne lasy, krętemi szlakami,
Ciągną noc i dzień do Marij-grodu.
Za niemi goni krzyk ludu radośny,
Jak ptasząt śpiéwy, wróżby młodéj wiosny.
Za niemi gonią wojennego tłumu
Gwary zapału, nienawiści krzyki,
I przekleństw tyle, ile na ich głowie
Włosów jest, ile w morzu kropel wody.

Wesołą Litwę rzucili za sobą,
Włości żmudzkiemi jechali do domu. —