Strona:Anafielas T. 2.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.
261

I stare z Litwą braterstwo odnowił —
Szaleje Mindows z wielkiego wesela;
Na zamku wojną zajęte, co żyje,
Poseł za posłem, szpieg za szpiegiem goni —
Tam lecą dzieccy, tam zbrojne orszaki.
Dzień i noc tętni podwórzec zamkowy;
Kunigas do snu nie położy głowy,
Nie spoczął chwili, sam lud swój zwołuje,
Zachęca, karmi, uzbraja i poi
Młody staremi i młodą nadzieją.

A Marti płacze w niewieściéj komnacie;
Jéj nie tak łatwo nową wiarę rzucić:
Ona do serca kobiéty przystała,
Z krwią się jéj, myślą, uczuciem zmięszała.
Napróżno Mindows śle jéj Wejdalotów,
Ona odpycha litewskich kapłanów,
Ona krzyż cisnąc na piersi zbolałéj,
Modli się jemu. — Małych dzieci dwoje
Uczy tajemnie chrześcjańskiéj modlitwy;
Sercem przeczuwa ona złe dla Litwy,
Ona wie, że Bóg chrześcjan wielkim Bogiem,
A Zakon Jego tajemnic tlómaczem.
Na te do wojny zgotowane tłumy
Patrzy, jak na śmierć idących, wyklętych,
I widzi we snach — po litewskiéj ziemi
Krew, która płynie rzeki czerwonemi,
Widzi mogiły trupów, co się wznoszą