Strona:Anafielas T. 2.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.
292

Na nasze karki, na Karnowskiéj włości,
Zakon wzniósł zamek, łańcucha ogniwo,
Którym chce związać nas, jak związał Prusy. —

Mindows rzekł — Dobrze — i w Kurów kraj jedzie,
Ujrzał zamczysko na górze wysokiéj,
Którą Jerzego ochrzcili Krzyżacy.
Zamek Karszowin czerwienił wieżami,
I dumny siedział, jako pan na tronie,
Na kraj patrzając, co u stóp mu leżał.
Mindows ze swemi do zamku przybieżał,
I skinie ręką, pędzi tłuszcz na mury;
Ludzie jak mrówię drapią się do góry,
Obstąpią wkoło i ognie podłożą.
Wzniosły się dymy, i krzyki, i wrzawa,
Trzy dni płomienióm pastwy dostarczają,
Trzy dni Krzyżacy w ogniu się trzymają.
Czwartego powiał wicher, padły wrota,
Wali się wojsko i radośnie woła,
Morduje Mnichów, Knechtów i Rycerzy.
Czarnym pomostem Niemców wojsko leży;
A płomień chodzi w podwórcu zamkowym,
I szuka sycząc, coby pożarł jeszcze.
Nic nie zostało. Ale łupy mnogie
Wywiodła Litwa, zbroje i oręże
Na Litwie rzadkie, Kunigasów chluba,
Bojarów skarby, podziwienie tłumu;
I bydła stada, i szat drogich skrzynie.