Chorągiew z wiatrem powiała wschodowym,
Jaćwieże pieśń swą pogrzebną zanócą,
I pójdą wszyscy, jak wał morski idzie,
Złamali szyki, wywrócili zbrojnych,
Cisną się w Niemców skupione szeregi.
Dwa wojska, jak dwaj zapaśnicy starzy,
Zwarły się z sobą, że widzóm się zdało,
Jeden człek, jedno nieforemne ciało.
Tak wojska w jeden wielki kłąb się gniotą,
Cisną Krzyżowych, przyparli do rzeki,
A wtém Kuroni, co szli z Krzyżakami,
Pieśń swą pogańską nagle gdy zanócą,
Na swych się panów z orężem obrócą,
I siec ich poczną. Tak z dwóch stron sciśnieni,
W śmiertelnych bolach Niemcy się szamocą.
Napróżno oręż żelazny i zbroje,
Nic nie pomogą. Mistrz na odwrót woła,
Gdy ujrzał zdradę Kuronów, i wojsko
Ściśnięte zewsząd, walczące z rozpaczą.
Ale ucieczka zaparta żelazem,
Co bronić miało; okuci, pod zbroi
Padli ciężarem, by nie powstać więcéj.
Konie daleko, za Kuronów zgrają
Swobodne rwąc się, po błoniu hasają.
Do nich przez Kurów przebić się nie mogą.
Już wielki zastęp Niemców martwy leży,
Po grzbietach jego Litwa depcze nogą,
Oręż wydziéra, z nim za resztą goni —
Strona:Anafielas T. 2.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.
298