Trojnat nie darmo dwa razy Doumanda
Na jego zamku tajemnie odwiedził,
I Doumand, mówią, zemstę jakąś knuje,
A choć pozornie głowę korną chyli,
To żal mu żony i tęskno mu po niéj;
I wychudł z złości, któréj braknie siły.
Jeździł on na Ruś i powrócił z Rusi
Z rozpaczą tylko! — Odtąd w Żmudź śle gońce,
Z Trojnatem często na łowy się zjadą,
I długo w nocy n ogniska gwarzą,
Nim się na jednéj skórze spać układą.
Co mówią, nie wié nikt, bo obu mowa
W tak ciche, tajne ubiéra się słowa,
Że duch jéj nawet podziemny nie słyszy.
Darmoż te tajnie i narady wspólne?
Darmo już Trojnat lud w swéj ziemi zbiéra,
Doumand kryjomo Rusinów gromadzi?
— Nie darmo — szepczą żmudzcy Bojarowie,
— Nie darmo — stary Burtynik powtarza.
Ale czas płynie; dniami, miesiącami,
Z założonemi on siedzi rękami,
I tylko czasem wyjeżdża na łowy,
Na ciche znowu z Doumaudem rozmowy.