Strona:Anafielas T. 2.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
60

Uczyń co zechcesz, lecz pomnij, o Panie,
Straszny jest gniew ich, straszniejsze karanie!
Więcéjże straszy cię otroków troje,
Niżli trzech Bogów gniew i ręka mściwa? —

Mindows milczący tylko skinął sługóm,
I żegnał starca. — Konia, wołał, konia! —
Bo sen mu jego przypomniał się straszny,
Przeczucie groźne piersi uciskało.
Koń stał. Złotego nie tknąwszy strzemienia,
Kunigas wsiadł nań i leciał, jak wicher,
Gdy na ramionach czarną chmurę niesie.
I on na czole dźwigał chmurę czarną!
Alleps spoglądał, lecz w mrokach porannych
Mignęły konie, potém tentent tylko
Dźwięczał nad rzeki brzegami, w pagórkach,
Odbity ciszéj, — uciekał, uciekał. —
I znowu cisza głęboka w Romnowe.