Strona:Anafielas T. 2.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.
84

W trzech wielkich xięztwach siedzieli swobodni,
Żaden daniny Mindowsu nie płacił,
Żaden z pokłonem nie przysłał Bojara;
I Mindows wierzyć nie chciał głuchéj wieści,
Śmiał się, urągał, odgrażał, a czasem
Za miecz porywał i na Ruś iść żądał,
To znów miecz rzucał i oko sokole
Zwracał na Prusy, na Zakon, co z jaja
Kłuł się, jak orzeł, coraz rosnąc w siły,
I już do lotu skrzydła podejmował.

Prawdą to było, czemu on nie wierzył,
Sprzyjały Bogi siérocéj wyprawie —
Pustą Ruś stała z mogulskich łupieży,
Lud rozproszony tułał się po lasach,
Warownych grodów wały zarastały,
Mury waliły, Zaborole gniły,
I puszczyk z wierzchu wieży się odzywał.
Gdzie sioła były, popioły zostały,
Gdzie cerkwie święte — belki osmalone
Na czarnéj ziemi leżały zbroczone —
Na łąkach trawy spasły Tatar konie,
Na polach chwast się pożółkły kołysał,
Gdzieniegdzie tylko ślad życia pozostał
W świéżych mogiłach, w białych jeszcze krzyżach.

I weszli na Ruś odważne otroki,
Zajęli zamki, lud z lasów zwołali,