Strona:Anafielas T. 3.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
108

O, nie tak bywało! I na Łysą górę
Popatrzył, i znowu pochylił się, drzémie.
Tam trzy krzyże stoją, wysokie, ponure,
Patrzą, jak na swoję, na Litewską ziemię.

I duma, i marzy. Nie ostać się Bogóm,
Nie ostać się staréj Litewskiéj już wierze!
Ni mieczem obronić, ni zakryć nam wrogóm!
Krzyż stoi nad Litwą, krzyż Litwę zabierze.

I wzdycha, i patrzy; gdzie oczy obróci,
Krzyże widać wokoło — Juljanny tam krzyże!
I słychać, wieczorne mnich pieśni swe nóci,
I słychać, dzwon chrześcian woła na pacierze.

Na zamku Wileńskim Olgerd odpoczywa,
Z Gedyminowego miód rogu popija,
I do snu mu głowa pochyla się siwa,
Pod głowy ciężarem ugina się szyja.

Nagle podniósł głowę i oczy otworzył,
Róg popchnął złocony, patrzy w drzwi komnaty;
Ręka trząść przestała, wzrok omdlały ożył;
I uszy nastawił, słuch posłał na czaty.

Któś jedzie w podworcu, słychać koni rżenie,
I drzwi się otwarły, wprowadzają posły.
Z Ruskiéj ziemi Kniaziu przyszło pozdrowienie,
Od Dymitra z Moskwy wieść wojny przyniosły.