Strona:Anafielas T. 3.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.
110

A zima śniegami już wieje białemi.
Pod Wilno, na Piaski lud zewsząd gromadzą;
I Michał się Twerski obiecał iść z niemi,
W Smoleńsku Światosławu gdy tylko znak dadzą.

I Drucki, i Andrzéj Potocki wybieży,
I Kiejstut, i Lubart od Lackiéj rubieży.
Nikt nie wié, gdzie Olgerd gotuje z ćmą ludu,
A wojsko się zbiera do bojów i trudu.

I Olgerd nie mówi, a ludzie szeptają.
Napróżno! ust starych nikt mu nie otworzy.
Tak zawsze bywało. Do boju znać dają,
A wojsko, nie powié, gdzie jutro rozłoży.

Już wszyscy gotowi; brat Michał gdzieś daléj
Z Twercami się złączy i wojsko pomnoży;
Już czerni tysiące z pałkami zegnali,
Czerń drogę im wskaże i drogę otworzy.

A Olgerd z Zamkowéj pogląda sam góry,
I wojska rachuje, i śmieje się w duszy,
I milcząc, skórzany szłyk bierze, ponury,
Daje znak ludowi — niech naprzód wyruszy.

Jeden wié sam Spudo, gdzie wojska powiedzie;
On czerni jest głową; Olgerd mu powierza,
I Spudo na koniu przed ludem na przedzie,
Na północ wskazuje, i ręką wymierza.