Iluśmy wrogóm nastawiali głowy!
Naprzeciw wielu kraj nasz obronili!
Bogi tam wiedzą, co za los was czeka,
Lecz Bogi zgodzie bratniéj błogosławią.
Do was, Kiejstucie! — I rękę wyciągnął,
Podał róg bratu. — Bądź mi zdrowy, bracie!
Już nam aż w Wschodniéj zobaczyć się ziemi
Z tobą! ale już nie z braćmi wszystkiemi!
We Wschodniéj ziemi na Wieczności górze
Nie stanie wielu! W chrześciańskim raju
Poszli, dziadowskiéj wyrzekając wiary.
Z tobą, Lubarcie, nie widzieć nam więcéj —
Tyś Chrzcścianin — i z tobą, Jawnucie!
Żegnajcie, bracia! Nad Olgerda dziećmi
Bądźcie opieką, zastąpcie im ojca!
Jeszcze raz, stary Kiejstucie, dłoń ściśnij.
Już cię nie widzę, niech usta uczuję,
Niech głos posłyszę. Patelo koło mnie
Leci z skrzydłami czarno okrytemi.
Żegnajcie, dzieci! duch mój będzie z wami;
Żegnajcie, słudzy, i wierne psy moje!
Ty, mój sokole! ty, mój mieczu biały!
I ty, Juljanno! ty jeszcze, Kiejstucie!
Podajcie miecza, niechaj z mieczem w dłoni
Skonam, gdy Bogi mi nie dozwoliły
Gedyminową śmiercią umrzeć w boju!
Niech w rogi dzwonią, w Lietaury uderzą,
Niechaj mi nócą pieśń moję bojową! —