— Zapytaj o imie. — On imie powiedział,
To Hanul Nakiemna. —
— Niech wnijdzie tu do mnie;
I podać mu wodę, podać mu róg złoty,
I placki, i mięso, i miodu Krewskiego. —
Tak mówił; powstaje, sam do drzwi pośpiesza;
A w oczach nadzieja i radość raz piérwszy
Zabłysły; aż słudzy odmianie się dziwią.
Wszedł Hanul, i twarzą do ziemi przypada;
Jagiełło podnosi, za rękę go ciśnie.
— Ty tutaj! — zawołał — ty tutaj! ty u mnie!
I cóż cię, mój stary, na Witebsk przygnało? —
Tak mówił, a w głosie od płaczu mu drżało,
I oczy w starego jaśniejące wlepił,
Starą dłoń zatrzymał z uczuciem braterskiém.
A Hanul Nakiemna był starzec już siwy,
Olgerda dworzanin, Jagiełły druh z młodu,
Przyjaciel Xiążęcia, krwi jego i rodu.
Włos mu już się srébrzył, a jeszcze policzki
Jaśniały rumieńcem, i oczy pałały.
Na sobie miał czarne odzienie zszarzane,
Nóż tylko za pasem, kij tylko okuty,
A włosy od prochu i pyłu zwalane,
A plecy od wieku i znoju schylone.
— O, powiedz mi, Hanul — Jagiełło zawołał —
Co w Wilnie się dzieje? jak stryj tam panuje?
Czy pamięć tam ojca brat całkiem wymazał?
Strona:Anafielas T. 3.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.
192