Biją we dzwony, chorągwie rozwito,
Na przedzie świętego Krzyża
Część, niesie Starszy, złotą blachą, krytą;
Tłum przed nią głowy uniża.
Mnich żegna pogan; ale zjadła tłuszcza
Bieży na Bożych kapłanów,
I strzał tysiące z giętkich łuków puszcza,
We wrota bije z taranów.
A mnisi idą, pieśń piejąc pobożną,
Ciągle w cud wielki ufają,
Tłuszcza się ciśnie, z wrzawą leci groźną,
Bramy klasztorne pękają!
Wtém kapłan żegna — lud na twarze pada;
Upadł, by więcéj nie powstał!
Na karkach ludu Litwinów gromada.
Bicz Boży grzesznych ochłostał!
Biada, kto cudu od Boga spodziewa,
Kto śmié go czekać od Niego!
Bo na ratunek Bóg mu nie przybywa,
I nie podźwignie dumnego.
Pogańskie tłumy już w kościelne wrota
Wpadły, przybytek pustoszą,
Na klasztor ognie dzika tłuszcza miota,
Złoto i srébro wynoszą.