Łupy zbierają, a bezbronnych wiążą,
Na wozy zabór swój kładą;
Lecz strach ich pędzi — wzrokiem wkoło krążą,
Złupili, palą i jadą.
Bo dzwony ciągle z wież kościelnych biły,
Jakby o pomoc wołały.
Próżno Litwiny wszystkie swoje siły,
Hufce ku wieży wysłały.
Dzwonnicy we krwi leżą, a na wieży
Uroczyste dzwonów głosy
Biją a biją, i dźwięk ich się szérzy,
Po ziemi idzie, w niebiosy.
Coraz głośniejszy, coraz silniéj bije,
Strachem przejmuje ich serce;
Zda się, że pomstę wywoła na szyję,
Na świętokradźce, morderce!
I Litwa goni z łupami do domu,
A wciąż jéj w uszach dzwon bije;
Patrzy na niebo i lęka się gromu.
Strach pogańskie ugiął szyje.
Wpośrodku łupów, na wozie ładownym,
Był rzucony krzyż złocisty;
Krzyż to ze drzewem zbawienia cudowném;
W nocy stawał płomienisty;