I jeden Jezus na krzyżu rozpięty,
I jeden obraz — Franciszek to święty,
Jak był do ziemi po śmierci schowany,
Jezusowemi naznaczony rany.
Niéma podłogi, ni stropów ozdobnych;
Gołe tam drzewo, a gałęzie jodły
Zielone stoją, i ciemną zielenią
Smutny kościołek w gaj zaciszny mienią.
Jedna się lampa u ołtarzy pali
I błyska ciemno. Mnich u krzyża klęka,
Modlitwę jakąś niewyraźnie stęka;
Potém się podniósł; ale stać nie może —
Bracia za ręce ująwszy go wiodą,
I w swoim domu sadzą znękanego.
Jemu drżą usta z bezmiernéj radości,
I siły traci, a oczy podnosi
W niebo, i jeszcze modli się gorąco.
Wody wziął w usta i czarnego chleba.
— Dość mi — rzekł cicho — dość, więcéj nie trzeba.
Ojcze Gwardjanie, przyjmij spowiedź moję! —
Ukląkł, a bracia z strachem ustąpili.
............
— Śmierć moja blizka — rzekł im, gdy wrócili. —
Czuję ją — idzie; a ojciec nasz miły,
Franciszek święty, co mi dodał siły
Dowieść to nędzne, grzeszne moje życie,
Aż do téj chwili, do chwili szczęśliwéj,
Przez usta moje objawia wam dziwy,
Strona:Anafielas T. 3.djvu/265
Ta strona została uwierzytelniona.
263