Strona:Anafielas T. 3.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.
270

Czérwonemi sukny kryty,
Lśni się kwiatami i złotem.
Pod szkarłatnym, pod namiotem,
Na trumience w kwiaty strojnéj,
Dwoje dzieci śpi, białemi
Twarzyczkami świeci swemi;
A za niemi matka leci!
A za niemi sznurem długim
Płaczki z pieśni pogańskiemi.
Xięża z pieśnią chrześciańską,
I sam Mistrz cóś idzie smutny.
Bracia, kapłani Zakonu,
I rycerze, i lud wielki,
Tak ich wiodą do mogiły.

Witold z okna zamkowego
Na pogrzebny orszak patrzy;
A z oczu mu łzy nie biegą,
A twarz blada, marmurowa,
Nieruchoma, jak w świątyni
Posąg stoi, u grobowca.

Pod oknami, łachmanami
Osłoniony odartemi,
Nędzarz jakiś sparty stoi;
To w Witolda patrzy oczy,
To na pogrzeb spójrzy, wzdycha;
I wyciągnął dłoń zmarszczoną,
Głowę odkrył ubieloną.