Strona:Anafielas T. 3.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.
286

A lud je liczy i wielość podziwia.
Dziesięć wielbłądów droższe dary niesie.
Każdy z nich suknem do ziemi odziany,
Każdego wiedzie Tatarzyn półnagi,
Po nad ufcami dwie chorągwie wieją:
Na jednéj pogoń Litewska wyszyta,
Druga się w słupy różnéj barwy mieni.

Rogaty orszak Polski się na końcu,
Złotem i srébrem błyszczący przy słońcu,
Rozwinął. Spytek Mielsztyński go wiedzie,
W zbroi złocistéj wjeżdżając na przedzie;
Za nim Jagiełło na siwym bachmacie;
A wkoło niego jadą: Witold dumny,
Skirgiełł okrutny, Swidrygiełło chytry,
Jerzy, Korygajł, Michał syn Jawnuta,
Borys Olgerdow, Pany i Bojary,
Algimund Xięcia Witolda pokrewny,
I starzec Hanul, Namiestnik Wileński,
Jamuud, Sudzimund i z Rusi starszyzna.

Przy dzwonów dźwiękach, przy ludu okrzykach,
Ciągną orszaki prosto do Wawelu.
Tam już Królowa, w Polskich Panów gronie,
Xiążąt Mazowsza, Szlązka, Oleśnicy,
Piękna, jak anioł, a jak posąg blada,
Czeka Jagiełły; i słyszy — jéj ucha