Strona:Anafielas T. 3.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.
299

Wiodą w podwórzec — głowa upadnie!
Skirgielł się śmieje. — Znaj mnie, psi synie! —

I pusto w grodzie, pusto po siołach,
W kraju, jak gdyby świeżo po wojnie.
W zamku wesoło, na krwawych czołach
Trunek rozlany zabłysnął hojnie.

Skirgiełł weseli, śpiewa, ucztuje,
Ale mu na Ruś tęskniéj co chwila;
I róg po rogu duszkiem wychyla,
W drogę się jechać, w Kijew gotuje.

W Rusi i miody lepsze i głowy,
Kraśniejsze dziéwki, druhy weselsze,
W Rusi bogatsze z ludu obłowy,
I Skirgiełłowe serce tam śmielsze.


Noc była ciemna, wicher wył z burzą,
Grzmiał Perkun w niebie i ziemia drżała,
W Wileńskim zamku ognie się kurzą,
A w ogniach cała, w okrzykach cała
Góra Zamkowa w burzy szalała;
I słychać było biesiadne krzyki,
I widać było ognie płonące,
Z okien wylatał głos jakiś dziki,
I dymy czarne, i skry błyszczące.
W niebie szalało, szalało w grodzie.