Strona:Anafielas T. 3.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
30

— Patrzaj, Kiejstucie! syn ci się narodził!
Ty syna chciałeś, masz mieczu dziedzica,
Co, jak ty, będzie w krwi krzyżackiéj brodził,
Co, jak ty, będzie bicz i nawałnica
Na wrogów Litwy! Weźmij go na ręce
I pobłogosław w imie Bogów Litwy. —
A Kiejstut syna podniósł, i dziecięce
Rysy rozpatrzył. Czy rękę do bitwy,
Oczy wojaka, ma, siły żołnierza?
Patrzy i patrzy, czoło mu jaśnieje.
Dziecię nie płacze na widok rycerza,
Rączki podaje, do niego się śmieje,
Już nie ku matce, ku ojcu swojemu.

Nawpół weselem, wpół się smutkiem kraje
Biruty serce — synu jéj małemu
Lepiéj żołnierski uścisk zasmakował
Niżli matczyny; syn już od jéj łona
Wyrwał się, bojów zapachu skosztował;
Znów będzie samą, znów osamotniona!

Zdjął szłyk i usiadł Kiejstut, i kołysze
W niedźwiedziéj burce na kolanach syna,
A matka patrzy, niespokojna dysze,
Oczyma wodzi, serce jéj się ścina,
Jak Trockie, w mrozy zimowe, jezioro.
Łzów nie uronisz, Widmuntowa córo,
Ale cię boleść, jak mróz kwiaty, zwarzy,
Dziki swój pazur zostawi w twéj twarzy.