Strona:Anafielas T. 3.djvu/387

Ta strona została uwierzytelniona.
385

Aby poczwarę, co jéj gryzła łono,
Mogła nawzajem za boki pochwycić,
W bok się jéj wpoić i krwią jéj nasycić.

Nareszcie przyszła chwila, com ją życiem
Okupił całém, i Zygmunt koronę
Litwy mi daje. Wstaje Polska cała,
Piersiami swemi ostatnie zwycięztwo
Zaparła, murem między mną, koroną,
Między mną, Litwą, stanęła i stoi.
Zbigniewie! padłem! Z namowy to twojéj!
Tyś w Łucku Panów Radnych na mnie burzył
Tyś w Jagiełłowych piersiach pożar dmuchał.
Starzec bezsilny jak ojca cię słuchał.
Ciesz się — zwycięztwo twoje. Tyś mnie zabił!
Twoja to ręka serce z piersi staréj
Wyrwała chłodna, i drze bez litości!
Lecz słuchaj jeszcze! Myślisz, że w twéj Radzie
Pan twój ma, jak ty, czystych tylko ludzi?
O! nie! Jam waszych przekupił połowę
Za moje złoto; każde słowo wasze,
Każdy ruch w Polsce wiedziałem, i głosy
Jam im poddawał. Wyście mi koronę,
Z głowy Jagiełły zdjąwszy, oddać chcieli.
Mnie nie korony waszéj, ale Litwie
Trzeba potęgi, potrzeba swobody.
Na trzy dni tylko dajcie mi koronę!
Litwo! o Litwo! jam ci oddał życie.