Strona:Anafielas T. 3.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.
74

Ani w wybawienie wierzy;
Nie spójrzał po swém więzieniu,
Nie rzucił okiem na straże;
Siedzi i kona w milczeniu,
Siedzi, umysłem na Litwę
Gnając, gdzie dziecię zostało,
Co śmierć jego pomścić może,
Co za krew krwią Niemców spłaci.

Noc idzie, głosu ludzkiego
Nie słychać; tylko gdzieś straże
Stąpają wkoło; chrzęst zbroi,
Mieczów brzęk do ucha wleci;
To znów milczenie grobowe:
Mury wilgotne, milczące,
Nad więźnia zgięły się głowę,
Jak wyrok nad nim wiszące,
Wyrok, co straszy, nim spadnie;
Długo po nad nim kołysze,
Aż żelazną, zimną dłonią
I kark i serce ugniecie.

Noc idzie — rygle powoli
Rozsuwa ręka strażnika.
Ciemno. Ktéś stąpa w ciemnicy
I cicho pyta Kiejstuta.
On milczy. Głos mu nieznany,
Głos Niemca. Chwilę on uszy