Kiejstut już podbiegł na siwym swym koniu,
Z Olgerdem dzieci, dając znak, zostawił.
A Olgerd? Nigdy nie stał tak do walki.
Sam nieraz w szyki rzucał się, jak w fale,
A kędy stąpił, rozprysły się przed nim;
Teraz na syna z trwogą się ogląda;
I każda strzała, co z kuszy wyleci,
Głowę i serce odrywa do dzieci;
I każdy rycerz, co się na nich rzuci,
W tył go na syna odwraca obronę;
Nie umié walczyć; w pocie siwe czoło,
Serce w krwi pływa; piérwszy raz on w boju
Uląkł się wroga i dał znak odwrótu.
Napróżno Witold zostać się napiera,
Wyrywa swoim, chce do ojca gonić
Olgerd otoczyć każe i ucieka.
A Witold ojca wielkim głosem woła:
— Został! sam został! jabym miał go rzucić? —
Nic nie rzekł Olgerd, lecz nie dał się wrócić.
Litwa w ucieczce, lecz drogo kupili
Krzyżacy swoje zwycięztwo kłamane —
Pozostał Kiejstut i po stali siecze,
A młoty Litwy hełmy z głów zsadzają,
Pole się braci trupami uścieła,
Tłuszcza się Niemców, jako las, zwaliła,
A dwóchset braci z krzyżami czarnemi
W krwią pobroczonych białych płaszczach tarza;
Strona:Anafielas T. 3.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
92