kiedy się chce podejmować przyjaciół, kiedy się daje proszoną biesiadę, najtaniej i najpraktyczniej jest wziąć wszystko poprostu z miasta. Traktjernik i pasztetnik w niespełna godzinę gotowi są przyrządzić obiad na dwanaście, na piętnaście, na dwadzieścia osób; dostarczą ci wszystkiego; pieczyste, drób, przyprawy, torty, ciasta, desery. To bardzo wygodne. Czy nie uważasz tego, Leonardzie?
Leonard. Przez litość!...
Katarzyna. To nic dziwnego, że wszystko drożeje. Zbytek w jedzeniu robi się z każdym dniem niemożliwszy. Skoro tylko ktoś ma przyjąć w domu krewnego lub przyjaciela, nie zadawala się już zwykłemi trzema daniami: zupa, pieczyste, owoce. Już zaraz każdy chce mieć mięso przyrządzone na pięć czy sześć różnych sposobów, z takimi sosami, przystawkami, pasztetami, że z tego wszystkiego robi się prawdziwy bigos. Czy ty nie uważasz, że to nie ma żadnego sensu? Ja nie rozumiem poprostu, co w tem jest za przyjemność, aby się obładowywać tyloma mięsiwami. To nie znaczy, żebym miała gardzić dobrze przyrządzoną potrawą; owszem, lubię smacznie zjeść. Lubię mało, a wykwintnie. Lubię zwłaszcza nereczki z koguta i denka od karczochów. A ty, Leonardzie, ty znowu masz słabość do flaków i kiełbasek. Fe, doprawdy, jak można lubić kiełbaski?!
Leonard (chwytając się rękami za głowę): Oszaleję! Czuję, że oszaleję.
Strona:Anatol France - Komedja o człowieku który zaślubił niemowę.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.