dobrze tak się przemęczać. To jest doprawdy nierozsądnie i źle czyni, kto...
Leonard. Czyż ty nigdy nie będziesz raz cicho?
Katarzyna. Nie gniewaj się, mój drogi. Już nie powiem ani słowa.
Leonard. Dałby Bóg!
Katarzyna (wyglądając przez okno). Oho, idzie pani de la Bruine, żona prokuratora; ma kapelusz obramiony jedwabiem i duży płaszcz na sukni z brokatu. Idzie za nią lokaj, — wyschnięty, jak śledź wędzony. O, Leonardzie, patrzy w tę stronę, wygląda, jakby tu wybierała się z wizytą. Uporządkujże prędko fotele na jej przyjęcie; trzeba każdego umieć przyjąć wedle jego znaczenia i stanowiska. Zatrzymuje się przed naszą bramą. Nie, mija; już minęła. Może mi się wydawało. Może to nie ona. Nie zawsze można tak poznać kogoś odrazu. Ale jeżeli to nie ona, to ktoś co ją przypomina, a nawet bardzo ją przypomina. Nie, gdy nad tem pomyślę, to jestem pewna, że to ona; niema w Paryżu drugiej kobiety, któraby była tak podobna do pani de la Bruine. Powiedz mi... mój drogi... czy byłbyś kontent, gdyby pani de la Bruine. wybrała się do nas z wizytą? (Siada na stole). Ty, który nie lubisz kobiet gadatliwych, możesz się cieszyć, że się z nią nie ożeniłeś: gada, jak sroka, szczebiocze od rana do wieczora. Co za terkotka! I do tego opowiada czasem rzeczy, które nie świadczą o niej bardzo zaszczytnie. (Leonard, zrozpaczony wchodzi na drabinę ze swoim kałamarzem i siada na najwyż-
Strona:Anatol France - Komedja o człowieku który zaślubił niemowę.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.