Fumée. Jakto? Na tej szafie?
Leonard. Sam nie wiem, co się ze mną dzieje; głowę mam, jak rozbitą. Czy chcecie posłuchać wyroku. Sam potrzebuję go jeszcze odczytać. (Czyta): „Zważywszy, iż panna de la Garandiére, sierota od urodzenia, ograbiła podstępnie i złośliwie pana Piédeloup, swego opiekuna, z dziesięciu pokosów siana, ośmdziesięciu funtów ryby w stawie, zważywszy, że niema nic bardziej przerażającego od pożaru, zważywszy, że p. prokurator otrzymał pasztet amieński, w którym znachodziła się para rogów...“
Fumée. Przez Boga! co to wszystko znaczy?
Leonard. Nie pytajcie, mistrzu Adamie; ja sam nic nie rozumiem. Mam uczucie, że djabeł mi na dwie godziny wpakował mózgownicę do moździerza. Stałem się zupełnym idjotą. A to z waszej winy, mistrzu Adamie... Gdyby ten dobry doktór nie był przywrócił mowy mojej żonie...
Fumée. Nie wińcie mnie, panie Leonardzie. Wszakci was ostrzegałem. Mówiłem wam wyraźnie, że trzeba nie raz i nie dwa się zastanowić, zanim się rozpęta język kobiety.
Leonard. Ach, mistrzu Adamie, jakżeż żałuję owego czasu, kiedy Katarzyna była niemową! Nie, cała natura nie ma straszliwszej plagi jak gadatliwa kobieta. Ale pokrzepiam się nadzieją, że lekarze cofną niebawem to swoje okrutne dobrodziejstwo. Kazałem ich zawołać: oto już widzę chirurga.
Strona:Anatol France - Komedja o człowieku który zaślubił niemowę.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.