Leonard. Odrzucam je! Odrzucam je ze wszystkich sił.
Mistrz Szymon. I ma pan słuszność. Daleko właściwiej jest osiągnąć kophozę zapomocą pewnego białego proszku, który mam w torebce i którego szczypta wprowadzona do ucha wystarczy, aby cię uczynić równie głuchym, jak pień albo jak niebo w chwilach swego gniewu.
Leonard. Dzięki wam, mistrzu Szymonie. Schowajże swój proszek. Nie chcę być głuchym.
Mistrz Szymon. Jakto, nie chcesz być głuchym? Jakto, odtrącasz kohozę? Uchylasz się od leczenia, o które błagałeś przed chwilą! O, jak często spotyka się i jaką boleść sączy w duszę dobrego lekarza widok nieposłusznego pacjenta, który odtrąca zbawcze lekarstwo...
Mistrz Jan. Wydziera się staraniom, które mogłyby mu przynieść ulgę w jego cierpieniach...
Mistrz Serafin. I nie chce wprost być wyleczonym.
Fumée. Nie postanawiaj zbyt pospiesznie o tej rzeczy, panie Leonardzie i nie odpychaj tak stanowczo przykrości, która mogłaby cię ochronić od innej — znacznie dotkliwszej.
Leonard. Nie, nie chcę być głuchym; nie chcę waszego proszku.
SCENA PIĄTA.
CIŻ SAMI, potem ALIZON, potem KATARZYNA.
Alizon (zbiegając po schodach i zatykając sobie uszy).
Strona:Anatol France - Komedja o człowieku który zaślubił niemowę.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.