Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/107

Ta strona została przepisana.

Séez, gdzie byłem bibljotekarzem biskupa. Przybyli tam raz wędrowni komedjanci i w jakiejś szopie dawali wcale dobrą tragedje. Poszedłem na przedstawienie i zobaczyłem cesarza rzymskiego, którego peruka przyozdobiona była większą ilością bobkowych liści, niż szynka na jarmarku laurentyńskim. Siedział w wielkiem krześle kanonickiem, dwaj ministrowie w galowych strojach, z wstęgami i orderami, przysiedli po obu stronach na niskich taburetach i tak we trójkę utworzywszy Wielką Radę Stanu, zaczęli deliberować przy świetle lamp, cuchnących ohydnie. W ciągu rozpraw jeden z ministrów skreślił satyryczny portret konsulów z ostatnich czasów republiki rzymskiej. Przedstawił jak byli zachłanni, żądni użycia i nadużycia swej krótkotrwałej władzy, wrogo usposobieni dla ludu i zawistni wobec następców, w których jednak napewne spodziewać się mogli godnych naśladowców własnych zdzierstw i kradzieży publicznego majątku.
Zapamiętałem jeden kapitalny ustęp:

Mocarz, którego władza rok trwać jeno miała,

Baczył, by mu dochody jaknajwiększe dała,
Więc nie państwa korzyści, lecz swe własne liczył,
Bacząc, by już następca... nic nie odziedziczył.
Urząd niewielkie dawał w gotówce wyniki,
Żął więc zboże na łanach biednej republiki,
Pewny, że przebaczenie uzyska bez trudu,

Bo tosamo uczyni następca... dla ludu!