— To rzecz pewna! — zaręczył ksiądz Coignard — Przekonacie się niebawem IMĆ. panie Leonardzie, że ławników wybierać będą sami gospodnicy i czeladnicy.
— Oho!... A to co znowu? Raczże drogi księże Hieronimie, zwracać pilniejszą uwagę na słowa swoje! — zawołał ojciec, z niepokojem marszcząc brwi — Gdy raz zaczną czeladnicy mieszać się do wyboru ławników, wszystko przepadnie. W czasie praktyki za lat młodych myślałem tylko o tem, by uskubać jak najwięcej z mienia mego prycypała i jego żony, ale od kiedy mam własny sklep i żonę, rozumiem się na sprawach publicznych związanych z własnemi.
— W tej chwili przyniósł nam dzbanek wina gospodarz z pod „Małego Bachusa“ Lesturgeon. Był to mały, rudy, zwinny i prostoduszny człeczek.
— Rozmawiacie, słyszę, o nowych ławnikach? — rzekł opierając pięście na biodrach
— Cieszyłbym się bardzo gdyby mieli tyle oleju w głowie co dawni, chociaż nie można ich nazwać znawcami interesów publicznych. Ale właśnie zaczynali się jakotako rozglądać i coś nie coś orjentować, gdy nagle... bec i po wszystkiem.
Wiesz pan dobrze, panie Leonardzie — ciągnął dalej zwracając się do mego ojca, — że szkoła, do której uczęszczają dzieci z ulicy św. Jakóba jest
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/114
Ta strona została przepisana.