Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/120

Ta strona została przepisana.

dostałem żółtaczki i przez długi czas nie mogłem się pozbyć melancholji. Trzebaby go posmarować smołą i utulać w pierzu, by miał tyle piór na ciele ile go wydarł z drobiu sprzedawanego tuż pod moim nosem, a potem tak upierzonego oprowadzać po ulicach na postronku.
— Mistrzu Leonardzie! — zawołał kulawy szlifierz — Jesteś okrutny dla biednych ludzi. Postępowaniem takiem można ich popchnąć do czynów rospaczliwych.
— Mistrzu szlifierzu, — powiedział śmiejąc się zacny ksiądz Coignard — radzę panu skomponować satyrę na ojca Leonarda, kazać napisać ją któremuś z płatnych skrybów pod kościołem św. Inocentego i sprzedawać razem z piosenką o dwunastu dudkach króla Ludwisia. Należałoby przeczesać pod włos naszego przyjaciela, który zmierza przez swój serwilizm nie do wolności, ale do tyranji. Z wszystkiego co od was posłyszałem drodzy panowie wyciągnąć muszę wniosek, iż organizacja policji stołecznej jest sztuką nader trudną, bowiem musi godzić interesy sprzeczne, często nawet wykluczające się wzajem.
— Tak moi przyjaciele, — dodał z westchnieniem — dobro publiczne składa się z niezliczonych przypadków zła prywatnego, a dziwić się tylko należy