z tego oto parapetu do Sekwany, która, od czasu jak płynie niejednego już widziała topielca, lub też pójść do Kasi koronczarki i prosić jej, by mi udzieliła tego rodzaju zapomnienia nędzy życia, jaki znaleść można w jej objęciach, co byłoby zresztą rzeczą nieskromną, uchybiającą mej sukience duchownej i niezgodną z wiekiem. Otoczony mnóstwem potwornych przyrządów, zwiększających kłamliwie i upiornie kłamstwo spojrzenia mego, mogę jeno w wierze szukać ucieczki, a Akademja byłaby mi piekłem straszliwem.
Drogi mistrz mój przemawiał w ten sposób, stojąc przy pierwszym parapecie mostu na lewo, opodal ulicy Delfinatu, a przekupień spozierał nań coraz to bardziej przerażony, mając go za egzorcystę. Nagle ks. Coignard pochwycił stare wydanie geometrji Euklidesa, ozdobione niedołężnymi rysunkami Sebastjana Leclerca i podjął rzecz na nowo.
— Być może, że nie będąc, chrześcijaninem, katolikiem, miast rzucić się w brudną wodę, lub miłość zdecydowałbym się skoczyć jak stoję w matematykę, w której umysł człowieka znajduje pożywkę najpożądańszą, a mianowicie: konsekwencję i ciągłość. Przyznaję, że ta prostacka zresztą książeczka zniewala mnie do niejakiego uznania dla ludzkiego genjuszu.
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/129
Ta strona została przepisana.