że muszą je wytępić. Z dzikimi można sobie, zdaniem ich, dać radę jedynie przy pomocy udoskonalonej dzikości. Do takich to ostateczności doprowadza każde przedsięwzięcie kolonjalne. Nie zaprzeczam, że Anglicy, Hiszpanie, czy Holendrzy odnieśli stąd niejakie korzyści. Ale zazwyczaj rusza się na los szczęścia i bez żadnego planu na takie okrutne wyprawy. Czemże jest zresztą wola, czy mądrość jednego wielkiego człowieka w przedsięwzięciach, dotyczących handlu, rolnictwa czy żeglugi, a więc zawisłych z natury rzeczy od niezmiernej liczby istot maleńkich i nikłych? Udział ministra w sprawach tego rodzaju jest nader mały, a jeśli wszystko jemu samemu przypisujemy, to dlatego że umysł nasz skłonny do mitologji, chce dać imię i kształt określony wszystkim tym, niezliczonym, utajonym silom przyrody. Cóż to stworzył pański minister nowego w sprawie kolonji, czegoby już nie znali Fenicjanie za czasów Kadmusa.
Na te słowa pan Roman upuścił atlas, a księgarz pochylił się, by go podnieść nieznacznie.
— Księże dobrodzieju! — zawołał — Z żalem wielkim przekonywam się, że ksiądz jesteś sofistą! Tylko sofista zdolny być może mieszać Fenicjan i Kadmusa z przedsięwzięciami kolonjalnemi zmarłego ministra! Nie można zaprzeczyć, że
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/47
Ta strona została przepisana.