wieka, rzekłby: — Oto córka moja umiłowana Katarzyna, a w duszy jej płonie zarzewie świętego ognia, który nie wygasł doszczętnie!
— Księże Hieronimie! — przerwała mu Kasia porywczo — Całe, widzę, kazanie mówisz i to z pamięci!
— Czyż nie żądałaś przed chwilą tuzina, nadobna dzierlatko?
Rozgniewała się na dobre.
— Strzeż się księże Hieronimie! — zawołała — Od ciebie samego zależy, czy będziemy przyjaciółmi czy wrogami! Ułożysz tuzin kazań, czy nie? Namyśl się zanim odpowiesz!
— Panienko, — odparł poważnie ks. Coingnard — nigdy w życiu nie popełniałem czynów hańbiących, po namyśle! Nie chcesz księżuniu? Nie? Pomyślno... raz... dwa... Odmawiasz? Pożałujesz, bo zemszczę się srogo!
Dąsała się przez chwilę, zamilkła i odsunęła się. Nagle skoczyła mu na kolana i zaczęła krzyczyć:
— Puść mnie! Puść mnie księże Coignard! Jakto, w tym wieku nie masz poszanowania dla swej sukienki duchownej? Nie duś mnie tak To wstyd! Wstyd... Księże, puszczajże raz do licha!
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/56
Ta strona została przepisana.