Piszczała, jęczała najokropniej, a w tejsamej chwili ujrzał ksiądz Coignard wchodzącą pod sklepienia portyku pannę Lecoeur, masarkę z pod „Trzech Dziewic“. Szła o tej późnej porze spowiadać się u trzeciego wikarjusza św. Benedykta i spostrzegłszy parę na ławce, odwróciła głowę z wyrazem nieopisanego wstrętu.
Ksiądz Hieronim przyznał w duchu, że zemsta Kasi była natychmiastowa i niezawodna, gdyż cnotliwość panny Lecoeur, wzrastając z wiekiem stała się tak potężna, iż gromiła każdy objaw nieczystości w całej parafji i przeszywała siedm razy na dzień ostrzem języka grzeszników, oddających się uciechom cielesnym w ulicy św. Jakóba.
Ale Kasia sama nie zdawała sobie sprawy z rozmiarów swej zemsty. Zauważyła idącą przez plac pannę Lecoeur, ale nie dostrzegła ojca mego, który znajdywał się również w pobliżu.
Szedł wraz ze mną zabrać księdza Coignarda pod „małego Bachusa“, a mój zacny życiodawca czuł wielki pociąg do Kasi i nic go bardziej nie gniewało, niż natręctwo rozlicznych gaszków, dobierających się do jej skarbów zbyt obcesowo.
Nie łudził się wcale co do jej postępowania, ale wiedzieć, a widzieć były to, jego zdaniem, dwie zgoła odrębne nieprzyjemności. Krzyki Kasi do-
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/57
Ta strona została przepisana.