z samego stroju swej bratanicy, jak powiada św. Efrem, że musi częściej rozbierać się niż ubierać, czyli że pędzi żywot arcyniegodny. Patrząc na to, doznał św. Abraham wielkiego przygnębienia.
Udał jednak wesołość i zamówił wystawną biesiadę. Marja była dnia tego właśnie w usposobieniu ponurem, bowiem nie zawsze dając roskosz doznawała jej sama, a widok owego starca, którego nie poznała z powodu iż nie zdjął słoniącego mu oblicze kapelusza, nie budził w niej nadziei na wielkie cielesne uciechy. Gospodarz zburczał ją z powodu tak złego humoru, zgoła niestosownego dla dziewczyny jej kondycji, ona zaś odrzekła z westchnieniem:
— O jakaż szkoda, że nie spodobało się Bogu, bym zmarła przed trzema laty!
Św. Abraham przybrał sposób wysłowienia się światowego rycerza i rzekł:
— Panienko nadobna, nie przybyłem tutaj by razem z tobą opłakiwać grzechy, ale by radować się miłosnemi uściskami.
Gdy jednak gospodarz zostawił ich sam na sam, święty mąż przestał grać przybraną rolę, zdjął kapelusz, zalał się łzami i spytał:
— Czyż nie poznajesz mnie droga córko moja? Czyż nie widzisz żem jest Abraham, ojciec twój przybrany?
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/62
Ta strona została przepisana.