— Mówiłem! — odrzekł ks. Coignard. Ale idę w ślady mądrej metody onej staruszki syrakuzańskiej, która za rządów Djonizjusza, znienawidzonego przez cały lud potwora, codziennie chodziła do świątyni modlić się za pomyślność tyrana. Powiadomiony o tej dziwnej nabożności Djonizjusz zapragnął dowiedzieć się, jaki jest jej powód. Kazał sprowadzić zacną kobiecinę i spytał.
— Jestem stara, — odparła — żyłam pod wielu już tyranami i zrobiłam spostrzeżenie, że po złym nastawał jeszcze gorszy. Ty jesteś największym potworem jakiego widziałam, a więc twój następca byłby czemś tak przeraźnem, że trudno sobie wyobrazić i chyba światby się musiał skończyć pod jego rządami. Dlategoto właśnie proszę bogów, by nastał jaknajpóźniej.
Ta starowina, drogi Puchaczu nasz, miała wielką słuszność. Owce winny znosić cierpliwie strzyżenie nożycami starego pasterza, bo może nastać młody, który im zedrze wełnę razem ze skórą.
Na te słowa rozlała się żołć Puchacza i jął mówić z oburzeniem i goryczą wielką:
— O cóż za nikczemne, tchórzliwe słowa! Cóż za maksymy niegodne! O księże, jakże mało leży ci na sercu dobro narodu! Zaprawdę, nie zasługujesz na wieniec dębowy, przyobiecany przez
Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/68
Ta strona została przepisana.